Co mi daje wiara w Boga?

Katarzyna J. Piotrowska

Od dziecka lubię zapach kościoła. Zapach murów i kadzidła. Woń świec, historii, tajemnicy. Kiedy byłam dzieckiem, myślałam, że tak pachną święci. Wdychałam kościelne powietrze w małe nozdrza i byłam św. Faustyną Kowalską w niedzielnej sukience. Pan Jezus pachniał dla mnie kadzidłem.

Moja rodzina była umiarkowanie wierząca. Najbardziej babcia – nauczyła mnie pacierza, różańca i religijnych piosenek. Mówiła: „jesteś piękna i zdolna, Pan Bóg bardzo Ci ufa” i uśmiechała się promiennie. Jej wizja Boga była ciepła, choć podszyta strachem przed śmiercią. Kochałam ją i modliłam się dla niej.

Później miałam sporo szczęścia, bo przez jakiś czas spotykałam odpowiednich ludzi. Księża, których znałam nie byli dupkami, ale w większości – inspirującymi ludźmi. Z entuzjazmem mówili o Bogu, który kocha, przebacza, jest blisko. Który się nie narzuca. Organizowali wyjazdowe rekolekcje w góry – z fantastycznymi ludźmi, muzyką, w naprawdę piękne miejsca. Z uśmiechem tłumaczyli liturgię i oswajali skomplikowaną symbolikę Eucharystii – już wiedziałam, dlaczego ksiądz podczas mszy podnosi kielich, po co i kiedy klęka, co mówi szeptem, kiedy odsuwa mikrofon. Stopniowo pochłaniałam Pismo Święte i historię Kościoła. Zakochałam się w chrześcijaństwie, pięknej i trudnej historii o miłości.

Kiepska katoliczka

Niejedne rekolekcje juz w życiu przeżyłam, gorliwie modliłam się w Złotoryi, Rzymie, w Asyżu. Ale tak naprawdę – do dupy ze mnie katolik. Raz po raz odchodzę i wracam z podkulonym ogonem. Chodzę do spowiedzi, a potem mimo starań – znowu grzeszę. Modląc się, ciągle się kłócę. Zapominam o miłości do bliźniego, nie umiem przebaczać, stale krzywdzę samą siebie, żeby tylko przeciągnąć strunę i wybadać granice. Jestem nieznośna, nieposłuszna, trudna.

Ale wiara w Boga nauczyła mnie jednej ważnej rzeczy: nawet kiedy jestem najgorsza, zasługuję na miłość. Nawet kiedy na złość odmrażam sobie serce, jest ktoś, kto mnie kocha. Nawet jeśli zrobię coś złego, zasługuję na przebaczenie. Zasługuję na głaskanie po głowie, na przytulenie, na obecność. W oczach Boga zasługuję na szczęście i dlatego na każdym kroku daje mi wskazówki, jak je osiągnąć. Czuję miłość, a ja w miłości rosnę. Rozkwitam. W miłości chce mi się pracować, walczyć, stawać się lepsza. Miłość nauczyła mnie wrażliwości na słowa.

Co jeszcze daje mi wiara? Spokój. Produkt absolutnie deficytowy w dzisiejszych czasach. Wiara koi. Stale jestem rozedrgana i niespokojna, ciągle biegam i czegoś szukam, coś sprawdzam, o coś pytam. Codziennie robię sobie krzywdę, bo moja emocjonalność wciąż każe mi podchodzić zbyt blisko ognia. Ale modlitwa i zapach kościoła przynoszą mi spokój. Mówię po swojemu: Boże, pomóż mi się ogarnąć, Boże, nie daję rady!!! albo Dzięki, Tato,  za całkiem niezłe życie! Płaczę Mu w rękaw, śmieję się, zwierzam. Czerpię siłę. Sporo przeszłam, ale jak ktoś pyta, czy po depresji można się jeszcze uśmiechać i cieszyć życiem, to mówię: można. Ale to wymaga ponadludzkiej siły. Żaden człowiek tutaj nie wystarczy, potrzeba Boga i miłości większej niż można sobie wyobrazić. To jest tajemnica moich tekstów.

Wielki Piątek

Echo kroków w kościele, myśli odbijające się od ścian i witraży. Lubię to wszystko, choć ostatnio rzadko tu bywam. Dziś Wielki Piątek – katolicy przypominają sobie najtrudniejszą lekcję miłości. Nie dość, że Bóg jest w stanie poświęcić z miłości siebie, to jeszcze wie doskonale, co to znaczy cierpienie i ból, opuszczenie, zdrada przyjaciela, samotność – bo sam nieźle dostał w kość od tych, których naprawdę kochał.

Ja tak rozumiem wiarę i mój Bóg jest właśnie taki. Kiedy to piszę, siedzę w autobusie i jadę do domu, na Dolny Śląsk. Na święta. Z daleka od Warszawy przypominam sobie, kim jestem.

P.S Żeby było jasne: nikogo nie namawiam do wiary. Nikogo nie nawracam. Chcieliście wiedzieć, więc po prostu – opowiedziałam swoją historię.

14 komentarzy

Kamil 3 kwietnia 2015 - 12:55

Dziękuję za ten osobisty tekst. Dobrych Świąt Wielkiej Nocy Kasiu.

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 3 kwietnia 2015 - 19:05

Pięknych, rodzinnych, radosnych! :)

Odpowiedz
Dorota 3 kwietnia 2015 - 13:04

Kiedyś ktoś powiedział, że chrześcijaństwo to religia nadziei. Wiele razy kiedy czułam się źle miałam ochotę po prostu pójść do kościoła, a to co tam słyszałam często do mnie trafiało i uspokajało. Oj dużo razy miałam w kościele łzy w oczach. Przy ostatniej spowiedzi się popłakałam i wyszłam z kościoła, bo ostatnio dużo się u mnie działo i ciężko to przeżyłam. :)

Odpowiedz
Agnieszka 3 kwietnia 2015 - 13:28

Piękny wpis. Cieszy mnie to, że jednak tacy ludzie jak Ty istnieją; że to nie tylko wymyślone historie. Trwaj w wierze, nie poddawaj sie, za każdym razem trzeba wstać. Bóg nas wszystkich kocha, zawsze, na zawsze. Pokój! :)

Odpowiedz
Wioletta 3 kwietnia 2015 - 13:45

Cieszę się że podzielilas się swoją historią. Jeszcze bardziej raduje mnie fakt ze istnieją młodzi ludzie którzy odważnie mówią o swojej wierze. Ja również mimo młodego wieku zostałam dość porządnie doświadczona przez życie. Jednak nie wyobrażam sobie mojego życia bez wiary.
Pozdrawiam mocno i życzę spędzenia Tych świąt wielkanocnych w gronie najbliższych, pełnych magicznych chwil. Niech ten czas będzie dla Ciebie wyciszeniem i nabraniem sił na dalsze życie. ;)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 3 kwietnia 2015 - 16:19

Dziękuję za słowa pełne wsparcia. Z powodu sensacji, którą wywołała jedna informacja, odrobinę ocenzurowałam tekst z obawy przed tym, że umknie nam ogólny przekaz. Pisanie Wam o rzeczach tak osobistych jest bardzo trudne, więc proszę o większą delikatność i brak osądów. Ściskam! K

Odpowiedz
Anastazja 3 kwietnia 2015 - 18:28

Czytam od jakogoś czasu 8ipół. Pomimo tego, że masz niezwykły talent przyciągało mnie w Twoich wpisach coś, co nie przyciągało w żadnych innych. Kiedy przeczytałam ten wpis, wszystko stało się jasne! :) Jest piękny i naprawdę teraz to podbiłaś moje serce na amen. Jesteś niezwykła, teraz wiem już to napewno, i cieszę się, że sama nie pamiętam już jak trafiłam na tę stronę. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 3 kwietnia 2015 - 19:04

:*

Odpowiedz
Klaudia 4 kwietnia 2015 - 13:50

Bardzo się wzruszyłam… Pięknie to ujęłaś.
Od wszystkiego można uciec, wszyscy mogą od nas uciec… A Bóg był i będzie zawsze w naszym życiu.

Odpowiedz
Rafał 6 kwietnia 2015 - 13:02

Przez przypadek to przeczytałem. Czuje się podobnie, mimo starań zawsze coś nabroję. Ale gdy idę do kościoła wiem, że ktoś na mnie czeka. Gram w zespole kościelnym i to jest moja modlitwa. Dziękuje za takie świadectwo. Brakuje mi takich ludzi na świecie.

Odpowiedz
Gosiak 11 kwietnia 2015 - 16:07

Kasiu jesteś zwykła i niezwykła w tym co robisz :)
Twoja łatwość pisania i prostota jest ujmująca! Skradłaś moje serce swoimi słowami, jesteś niesamowita!
a Tak do Wielkiego Piątku to cały czas mi chodzi jedna pieśń po głowie https://www.youtube.com/watch?v=pjgTWEnzMVc
Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 12 kwietnia 2015 - 08:32

Dziękuję! :) <3

Odpowiedz
Joanna Kloska 5 maja 2015 - 18:04

Ja podobnie widzę siebie i wciąż na nowo odchodzę i znów przychodzę do Niego. Myślę, że najważniejsze, aby ciągle wracać. Nieważne, co złego się przydarzyło, co złego zrobiłam. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez wiary, choć czuję, że ciągle jest tak bardzo słaba.

I myślę, że nie ma potrzeby tłumaczenia się przed innymi z takich tekstów. Tak jak ateiści nie tłumaczą się ze swoich, „nawracających” na niewiarę. Każdy ma prawo do własnego życia i wyrażania swoich poglądów.

Odpowiedz
as 28 lipca 2015 - 16:01

Bardzo Ci dziekuje za ten wpis. Jestem tu pierwszy raz i natrafilam na niego. Jestem wlasnie na jednej z drog, ktora mam nadzieje prowadzi do podniesienia mnie z kolan.. ilosc sil i motywacji jest o wiele wieksza po przeczytaniu tego tekstu. Dziekuje raz jeszcze :)

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać