Ambicje chłopca z Placu Zbawiciela

Katarzyna J. Piotrowska

Mijam Plac Zbawiciela jak zawsze – przyspieszonym krokiem. Nie lubię tego miejsca i tej tęczy, nie rozumiem jej i jeśli jest dla mnie czegoś symbolem, to tylko niezgody. Mijam ludzi zupełnie do mnie niepodobnych; wystylizowanych i modnych, w ciuchach za pieniądze rodziców albo na kredyt. Pewnych siebie i zajmujących dobre stanowiska, a także takich, którzy chcieliby je zajmować, dlatego przesiadują w Charlotte i Planie B, żeby wmieszać się w odpowiednie towarzystwo. Nie lubię takiej Warszawy, więc przyspieszam kroku.

Plac_Zbawiciela_w_Warszawie_012B. też tego nie znosił. Drwił z hipsterstwa i naiwnej mody na lans artyzmem, kiedy o sztuce nie ma się zielonego pojęcia. Z uśmiechem mijał mężczyzn, którzy przeglądali się w sklepowych witrynach, sprawdzając, czy fryzura wygląda wystarczająco niedbale. Nie znosił niewiedzy i ignorancji. Zupełnie nie dotykały go spojrzenia pełne wyższości, kiedy ubrany w sprane dżinsy i trampki bez loga przesiadywał w modnych kawiarniach, kreślił coś na stronach dzienników Grudzińskiego. Pracował w korporacji, a jednak omijało go to całe szaleństwo presji i przymus osiągnięcia sukcesu. Był cierpliwy, a ja wszystko chciałam na wczoraj.

Wiele razy zastanawiałam się, co czuł, kiedy mu powiedziałam, że kocham tego faceta z Placu Zbawiciela. Tego gościa, z którym stale rozmawiałam o Grotowskim, który mi imponował ambicją i sukcesami, i tekstami piosenek, które pisał na kolanie. B. nic nie powiedział, wysłuchał mnie do końca, a potem wyszedł z mieszkania. Rozstaliśmy się niezręcznie i w milczeniu. Trzy miesiące później aktor z Placu Zbawiciela złamał mi serce.

Chłopiec od Grotowskiego

Nie potrafiłam pisać o B., ale o chłopcu od Grotowskiego zawsze pisało mi się dobrze. Dobrze się pisze o ludziach ulepionych z ambicji, o kimś, kto Cię fascynuje i zadziwia. Kogo nie można przejrzeć w  jednej chwili.

Dobrze się pisze o takich mężczyznach, ale trudno się z nimi żyje. Dobrze się patrzy na nich i dobrze ich słucha, ale trudno się do nich dodzwonić, kiedy najbardziej tego potrzebujesz. Trudno im ufać, kiedy nie mówią Ci wszystkiego i mają same tajemnice.

Chłopiec od Grotowskiego miał trzydzieści siedem lat i był właśnie taki. Mówił mądrze i do tego tak błyskotliwie komentował rzeczywistość, że w pewnych kręgach mówiło się o nim dojrzały. I myślało się tak, dopóki nie próbowało się stworzyć z nim dojrzałej relacji. Albo przynajmniej nie obudziło się któregoś ranka w jego łóżku.

Z nim wszystko było asap. I amazing. I successfull.  Tylko nie my. Uczucia były kwestią marginalną, ważniejsze były emocje, doznania, wrażenia. Wygodny pozór relacji. Silne bodźce, które ogłupiają organizm i motywują do tworzenia. Są krótkotrwałe, więc za chwilę trzeba szukać nowych relacji i nowych wrażeń, nowych doznań, nowych piersi, nowych oczu, poglądów, zauroczeń, fascynacji. To właśnie było z nim ważne. Ważne były trendy. Podróże. Przyjemności. Ważne było korzystanie z życia, popularność, projekty z najwyższej półki. Bycie na topie. Ważne było przebywanie z cenionymi ludźmi. Rozwój. Pęd.

Patrzyłam na niego z czułością, jakbym przyglądała się sobie w krzywym zwierciadle. Ile razy odwoływałam spotkanie z przyjaciółką, bo miałam projekt do wykonania? Ile razy zrezygnowałam z obecności kogoś, kogo kocham, żeby popracować? Punkt widzenia się zmienia, kiedy stajesz się ofiarą ambicji człowieka, z którym chcesz dzielić świat i łóżko.

Bo ja pracując, czekałam na niego. Odliczałam czas i zaznaczałam miejsce w kalendarzu. Pewnego dnia obok jego to-do-list na lodówce przywiesiłam to-love-list i zapisałam imiona osób, o których codziennie musimy pamiętać. Uwielbiałam tę listę! Była piękna i przypominała mi o tym, że nie powinnam czuć się samotna.

Tylko, że mój chłopiec nigdy nie dopisał do niej żadnego imienia. Nawet mojego.

Nadmiar ambicji zaczyna się wtedy, gdy już nie pamiętasz, kiedy widziałeś swojego najlepszego przyjaciela, bo ciągle pracujesz. Wtedy, kiedy piąty raz z rzędu odmawiasz bliskiej osobie spotkania, bo masz dużo pracy. Nadmiar ambicji zamienia człowieka w narzędzie do wykonania zadania. Do wykonania całej listy zadań. A na tej liście nigdy nie ma miłości.

Widuję go tam czasem, w tej kawiarni obok kwiatowej tęczy. Pije kawę albo wino, otoczony ludźmi, którym nie ufa. Czasami na mnie spojrzy, pomachamy do siebie serdecznie. Coś krzyknie, ja pokiwam porozumiewawczo głową. Ale już nie czekam, nie szukam jego wzroku. Zerkam na moją to-love-list w notatniku telefonu. Przyspieszam. Mam jeszcze dużo do zrobienia.

13 komentarzy

Aśka 7 czerwca 2015 - 19:28

„Na placu zbawiciela, zbawiciela w warszawie, sa takie fajne knajpy, i ja tez strasznie chcialem byc fajny…
Jestem za gruby na hipstera…”

Wiem to nie ambitne ani bulke przez bibulke, ale przychodzi do glowy za kazdym razem gdy czytam sformulowanie „chlopiec z placu zbawiciela”. ;)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 7 czerwca 2015 - 19:57

Haha, przypomniałaś mi ten numer! :D

Odpowiedz
Iga 7 czerwca 2015 - 20:11

Ale trafiłaś dzisiaj z tym wpisem… Cudownie piszesz, lubię Cię czytać i oglądać, i w ogóle.
Pozdrawiam,
koleżanka po fachu (studentka dziennikarstwa międzynarodowego ;))

U mnie o kulturze. Przeważnie :)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 7 czerwca 2015 - 20:52

Pozdrowienia! :) Podrzuć coś swojego:)

Odpowiedz
Smutna Żabka 8 czerwca 2015 - 15:21

Umiesz pisać na jakiś inny temat, niż na okrętkę o sobie?

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 11 czerwca 2015 - 17:16

nie :) polecam czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu :)

Odpowiedz
Natka 16 lipca 2015 - 07:41

Jakie to żałosne kiedy ludzie hejtują żeby hejtować, chociaż wcale nie ma powodu. Kasiu, jesteś tak przyjemną osobą, że nawet gdybyś rzeczywiście pisała tylko o sobie to i tak chciałabym to czytać każdego dnia, bo Tobą nie można się znudzić :) powodzenia!

Odpowiedz
ka 8 czerwca 2015 - 16:27

mój boże, jestem nim, jestem „b”. tylko w damskiej wersji, nie z warszawy, a trójmiasta i nie spotka się mnie na placu, tylko gdzieś w okolicach mariny nad motławą. przejrzałam się w wersach opisujących go jak w lustrze. zadziwiająco wyraźnie. okropne uczucie. i jednocześnie strasznie fascynujące. obyś nigdy nie napisała tekstu o tym jak ginie taki bohater.

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 11 czerwca 2015 - 17:15

też mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobię!! :)

Odpowiedz
Martyna i Paulina Kwiatkowskie 8 czerwca 2015 - 19:50

Nie ma sensu robić czegoś wbrew sobie i poświęcać się dla innych.

Odpowiedz
.blanka 10 czerwca 2015 - 15:21

Może po prostu B. nigdy nie był tak ważny jak chłopiec od Grotowskiego? ;)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 11 czerwca 2015 - 17:14

Na to wygląda.

Odpowiedz
Magdalena 29 czerwca 2015 - 09:54

To-love-list. Piękny pomysł. Chyba go adoptuję :)

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać