Najbardziej lubi karmelowe macchiato, ale nie zamawia go, bo jest smutna. Wpatruje się w kartę przez kilka minut, żeby w końcu poprosić o wodę z cytryną. Przestępuje z nogi na nogę. Długie włosy nerwowo zaplata na szczupłe palce, których tak bardzo jej zazdroszczę. Słucham, zanim jeszcze zacznie mówić cokolwiek. Nie musimy o nic pytać. Jesteśmy dziś sobie potrzebne.
O. upija łyk wody i patrzy na mnie ze smutkiem. W końcu zaczyna mówić, a z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się uspokaja. Patrzę na nią i czuję, jak powoli spływa ze mnie cały stres, każde rozczarowanie i każdy moment smutku, który mnie dotknął od naszego ostatniego spotkania. Słucham o jej strachu, o którym mówi wprost i bez skrępowania, a potem mam ochotę opowiedzieć jej o sobie; o bezradności, bólu, tęsknocie za miłością, o planach na przyszłość, o tym wszystkim, o czym nie mówię nikomu. Zadziwia mnie jej otwartość i to, że nie wstydzi się porażek. Ja nie potrafię ich nawet ubrać w słowa.
Siedzimy w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu. To jeden z tych dni, w których nie widać końca ani wyjścia, ani światła. Dzień, którego nie uwieczni się na Facebooku, bo tam wszyscy jesteśmy szczęśliwi, mamy świetną pracę, pieniądze, znajomych, a bezradność zgarnia generalnie mało lajków.
Dziś nic nie pomaga – tylko czyjaś obecność, to, że można kogoś złapać za rękę, przytulić, dotknąć obojczyka, powiedzieć: mam chujowy dzień albo chcę zmienić wszystko.
Ile takich dni spędziłaś przed komputerem, przeglądając profile znajomych na Facebooku i marząc o ich życiu?
Ile razy zaszywałaś się w takim nastroju sam na sam z wirtualnym potworem, który sprawiał, że czułaś się tylko gorzej?
Spotkałam się z O. dosłownie na godzinę, wyrywając sobie ten czas spomiędzy obowiązków. I ta godzina uratowała mi resztę tygodnia. Znowu dotarło do mnie tyle banałów, o których bez przerwy zapominam.
Że za dużo pracuję. Że relacje podtrzymywane poprzez Facebooka to nie relacje. Że potrzebuję ludzi z krwi i kości, potrzebuję ich realnej obecności, szczerych relacji, potrzebuję tej kawy w cztery oczy, potrzebuję powiedzieć mam koszmarny dzień – na głos i nie do lustra.
Potrzebuję tej dziewczyny, która nie boi się mówić o słabościach, potrzebuję jej po godzinach spędzonych w internecie, gdzie kłamiemy wszyscy, bez wyjątku. Gdzie przekrzykujemy się uśmiechniętymi zdjęciami z różnych stron świata i jesteśmy najlepszymi wersjami samych siebie. Potrzebuję jej szczerości.
Potrzebuję dotknąć tej dziewczyny i zdać sobie sprawę, że jest prawdziwa, że tak jak ja może się zranić, może złapać grypę i może jej się nie chcieć – i że to nie odbiera jej niczego.
Potrzebuję stale sobie przypominać, że wirtualność potęguje samotność. Że pozór relacji niszczy wiarę w przyjaźń. Że w internecie jesteśmy kłamcami.
Nie wiem, co powiedzieć nastolatkom, którzy teraz spędzają tu większość swojego czasu. Którzy zdobywają tu wiedzę, znajomości, którzy dojrzewają na czatach, a nie rozmowach. Dla których liczba lajków jest bezwzględnym wyznacznikiem poczucia własnej wartości. Wiem, że tak jest, bo dostaję od Was listy – piszecie o samotności przed komputerem, z którą tak trudno sobie poradzić.
Nie mam prawa udzielać rad, ale przed chwilą przejrzałam swoją oś czasu z okresu, kiedy przechodziłam przez najtrudniejsze momenty, kiedy miałam depresję – wiesz, że publikowałam wtedy najwięcej uśmiechniętych zdjęć? Skąd bierze się to myślenie, że stale muszę być szczęśliwa?
Nie wymiguj się obowiązkami, nie zaszywaj się w domu, znajdź czas na spotkania z ludźmi. Uśmiechaj się. Witaj się uściskiem dłoni, ciesz się tym, że dotyczą Cię prawdziwe relacje. Znajdź swoją O., która pomoże Ci znowu nauczyć się szczerości.
Może to brzmi śmiesznie, ale nie mogę przestać się uśmiechać odkąd sobie o tym przypomniałam.
Jesteś kimś więcej.
Jesteś kimś dużo więcej niż liczba podniesionych łapek pod Twoim postem.
10 komentarzy
To chyba taka reakcja obronna organizmu – gdy nie masz siły już płakać, zaczynasz się śmiać z siebie samej. Choćby na pokaz. A Facebook to tylko dodatek do życia, nie odwrotnie ;-)
chciałabym, żeby wszyscy tak do tego podchodzili! :)
Na facebooku głównie dzielę się muzyką z innymi ludźmi. Jeśli mam już coś publikować, to zazwyczaj jakiś utwór związany z moim obecnym stanem i uczuciami. Kiedy dzieje się źle nie publikuje nic. Wtedy potrzebuje drugiej osoby. To naprawdę niesamowite jak człowiek jest w stanie poradzić sobie z różnymi rzeczami tylko wyrzucając z siebie wszystko. Słuchacz nie musi często mówić nic. Dla człowieka potrzeba kontaktu jest naturalna. Kwestia tego jakiego kontaktu. Ja głosuję za rzeczywistością. Rodzice nauczyli mnie, że trzeba rozmawiać z ludźmi. Inaczej tracimy część swego człowieczeństwa. Jasne – nie z każdym mamy możliwość się spotkać i internet wkracza tu w roli elementu podtrzymujacego znajomość. Nie może jednak zastąpić prawdziwej więzi z drugą osobą.
Bardzo, bardzo słusznie! Tylko czasami, kiedy nie mamy czasu dla bliskich i wkręcamy się w wirtualną rzeczywistość, która towarzyszy nam na każdym kroku, zaczynamy o tym wszystkim zapominać.. I wtedy samotność rośnie do gigantycznych rozmiarów.
To jest straszne, ale dzięki Tobie zrozumiałam, że to wszystko prawda. Jestem tegoroczną maturzystką, i mam problem, ponieważ nie jestem w stanie wytrzymać dnia bez internetu, fb, jestem w tym uwięziona. Dzięki Tobie naszła mnie refleksja i mam nadzieję, że zmienię siebie i moje życie, bo to co jest teraz, to nie życie…
trzymam za Ciebie kciuki!!!
[…] 8 i pół to blog prowadzony przez dziewczynę, która niezwykle pisze, umie przekazać emocje jak nikt inny. Często w jej wpisach możemy przeczytać o miłości, więc nie wszystkie teksty w pełni do mnie przemawiają, jednak niektóre potrafią sprowadzić nawet do płaczu. Kasia pięknie używa różnego rodzaju przenośni, zawsze idealnie dopasowuje słownictwo. Jeśli chodzi o styl pisania, jest dla mnie wzorem. Najbardziej lubię u niej chyba ten wpis KLIK! […]
Rzadko komentuję jakiekolwiek wpisy, ale ten mnie ujął prawdziwością. Ostatnio mój ulubiony hashtag to #pomaturze. Mam 21 lat i poprawiam ją 2 raz, żeby dostać się na wymarzone studia. 2 rok już nie mam czasu na nic, bo ciągle myślę tylko o tym. Widzę jak tracę kontakt ze znajomymi, bo ten wirtualny, niewiele ma wspólnego z tym realnym. Gdy raz na x czasu uda mi się z kimś spotkać mam ochotę chłonąć każdą sekundę tego spotkania, a po, nawet gdy rozmawialiśmy o błahostkach, czuję ulgę, że udało mi się samej sobie wyszarpać trochę czasu dla innych. Wiem że teraz już z lenistwa i przyzwyczajenia do aktualnej sytuacji z góry myślę, że nie mam czasu na żadne kontakty. A to powoli nas niszczy, bo człowiek potrzebuje kogoś obok. Nawet gdy lubi się samotność. Wpadłam tu przypadkiem i chyba zostanę na dłużej. Pozdrawiam. :)
znam to doskonale, dobrze Cię rozumiem. Cieszę się, że tu jesteś :) Zostań, będzie miło. Uściski, K :)
dużo tu maturzystów :)) jak przeczytałam ten wpis od razu pomyślałam jak dobrze oddaje moją sytuację w tej chwili. jestem tegoroczną maturzystką, mam 19 lat i należę do tego pokolenia, które od kilku lat większość życia „po szkole” spędza na facebooku. i dopóki w szkole ma się fajną paczkę przyjaciół, kilku poza szkołą z którymi też można się spotkać – da się uniknąć opisanej przez Ciebie samotności przed ekranem. gorzej gdy trafi się na nieprzyjazne środowisko w szkole, a matura za pasem, więc wszystkich przyjaciół spoza szkoły ogarnia mania „posiedzę w domu i poudaję że się uczę” – poudaję bo tak naprawdę spędzają ten czas… na facebooku. starając się pozbyć poczucia samotności, jakie ich ogarnia przez alienację na jaką sami się skazują. błędne koło. na szczęście już za miesiąc matura :)