List do mojej Przyjaciółki

Katarzyna J. Piotrowska

Najdroższa,
jest wrzesień 2016 roku. Tyle już wspólnych wrześniów za nami, całe siedemnaście. Każdy z nich zapowiadał coś zaskakującego i inaczej nas sobie oswajał. Każdy przynosił nowe szanse, wyzwania, obawy. I mimo, że mamy już we wrześniach spore doświadczenie, to tegoroczny nie jest chyba nawet odrobinę łatwiejszy niż poprzedni. Tyle w nim niepewności i niejasnych planów, co zwykle. Czy my się nigdy nie nauczymy uważności?

List do mojej przyjaciółki 8ipol.comTyle nas łączy – całe dotychczasowe życie. I dzieli chyba wszystko, od zainteresowań po typ osobowości.

Mimo to nie wyobrażam sobie nikogo innego na Twoim miejscu. Nie wyobrażam sobie innego numeru telefonu niż Twój, gdy świat wali mi się na głowę albo przeżywam coś niesamowitego. Nie wyobrażam sobie nikogo innego po drugiej stronie słuchawki, gdy mam przed sobą życiową decyzję i nie wiem, co zrobić.

Kiedy zna się kogoś prawie całe życie – ten ktoś staje się nieodłączną częścią Twojej przestrzeni. Ma w garści fragment Ciebie. Trudno tego nie docenić, trudno zamienić to na inną relację. To pewnie prawie tak, jak z małżeństwem – krótkie związki nie wiedzą jeszcze, ile trudności przed nimi. My wiemy – bo wiele z nich już przetrwałyśmy.

Jestem już kimś innym

Zmieniałyśmy się i zmieniamy na każdym etapie. Zmieniamy poglądy, miejsca zamieszkania, kolor włosów. Lepiej się ubieramy, gorzej reagujemy na porażki. Pijemy więcej wina. Mamy na koncie spory dorobek emocjonalnych pomyłek i jeszcze mniej dystansu. Nie ufamy nikomu na słowo (tylko czasami).

Jesteśmy już kimś innym niż wtedy, gdy mieszkałyśmy w małym mieście na Dolnym Śląsku i stale snułyśmy plany, jak najszybciej się z niego wyrwać. Zmieniło się w nas prawie wszystko. Ale Twój śmiech (nawet odległy, w słuchawce) nadal przypomina mi o tym, kim naprawdę jestem. I co powinno być dla mnie najważniejsze.

Początki 

Podstawówka i gimnazjum. Za nic bym tam nie wróciła, ale przecież to, jakie jesteśmy – zaczęło się od tych miejsc. Pamiętasz nasze wielkie plany? Nie było mowy o pomyłce, nie było ograniczeń, komplikacji, emocji, które mogą pokrzyżować plany. Żadnego końca świata. Może poza tym końcem, kiedy mnie Marcin z 6c nie poprosił do tańca na szkolnej potańcówce. Albo gdy z pełnym przekonaniem zasługiwało się na pięć, a dostawało trzy z plusem. W głowach byłyśmy przyszłą wokalistką, aktorką, dziennikarką, pilotką, światowej sławy matematyczką, pisarką. Byłyśmy stworzone do tego, by robić coś więcej. Żyć piękniej. Zakochiwać się tylko z wzajemnością. Happy end był jedynym rozwiązaniem.

Nie mogłyśmy wiedzieć, że po drodze spotka nas jeszcze kilka poważnych końców świata. I że nawet jeśli robisz wszystko tak, jak trzeba – nie zawsze uda Ci się zdobyć to, na co zasługujesz. Z mężczyznami w naszym życiu było trochę podobnie jak z tą tróją z polskiego, gdy zasługiwało się na pięć – zasługiwałyśmy na najlepszych, a często trafiały nam się marne imitacje męskości bez sumienia. W prawdziwym życiu rzadko dostajesz to, na co naprawdę zasługujesz.

Dzięki Bogu, że o tym wtedy nie wiedziałyśmy.

Bez dziecięcej wiary, spontaniczności, bez tamtego entuzjazmu – nie byłybyśmy dziś sobą i nie miałybyśmy tego, co mamy teraz. Elementarna obecność cech dziecka w naszych codziennych reakcjach pozwoliła nam dawać drugą szansę ludziom, którzy popełniali błędy. Nie zawsze na nią zasługiwali. Ale chciałyśmy im ją dać, by upewnić się, że na nas nie zasługują.

Inicjacja

Liceum i studia. To już dojrzalszy etap przyjaźni, choć obfitował w większą liczbę pomyłek. Wielkie plany, niespełnione miłości, seks, huśtawki nastrojów, kryzysy w postrzeganiu siebie. Powierzanie sobie nawzajem coraz to bardziej osobistych tajemnic, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Pierwsze poważne decyzje i cholernie trudne ich konsekwencje. Przekraczanie granic, poznawanie nieodpowiednich ludzi, uczucia lokowane w mężczyznach bez serca. I strach, który mówił: co jeśli to, o czym marzę nigdy się nie spełni? To była nasza inicjacja. Trudna i fascynująca. To równocześnie etap, za który najbardziej chciałabym Ci podziękować. Bo nigdy nie zostawiłaś mnie samej sobie, nawet jeśli popełniałam życiowe błędy i stale wracałam do toksycznych relacji. Bo nigdy, ale to nigdy w życiu nie okazałaś mi zazdrości, która rujnuje wszystkie kobiece przyjaźnie. Nie odwróciłaś się ode mnie – a wiem, że bywałam trudna. Nie zdałyśmy na piątkę wielu prób w naszej przyjaźni – ale nigdy nie pozwoliłyśmy jej zgasnąć. Może dlatego, że nigdy nie marzyłyśmy o tym samym – zawsze dopingowałyśmy sobie w swoich planach. A może to dlatego, że dawałyśmy sobie przede wszystkim szczerość? I zawsze w głębi duszy wiedziałyśmy, ile tak naprawdę jesteśmy warte?

Z mężczyznami w naszym życiu było trochę podobnie jak z tą tróją z polskiego, gdy zasługiwało się na pięć – zasługiwałyśmy na najlepszych, a często trafiały nam się marne imitacje męskości bez sumienia. W prawdziwym życiu rzadko dostajesz to, na co naprawdę zasługujesz.

Mamy wrzesień, ale to nic. Wszystko jest w porządku. To jest najlepszy wrzesień w historii wszystkich wrześniów. A jeśli nie ten, to następny. W końcu odkąd się znamy – zawsze miałyśmy nadzieję na najlepsze. I cokolwiek by się w tegorocznym wrześniu nie wydarzyło – albo w październiku, listopadzie, grudniu – pamiętaj o jednym:
jesteś wielka w środku.

W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Nie zapominaj o swoich ideałach. One zawsze mierzyły dalej,

k

2 komentarze

Monika 7 października 2016 - 04:47

Piękne. Dziękuję!

Odpowiedz
Mini 7 października 2016 - 04:47

Tekst w cytacie… Idealnie w punkt!! :)

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać