Mam problem z seksem

Katarzyna J. Piotrowska

Łazienka wygląda inaczej. Trzy lata temu w tym miejscu bujała się migająca żarówka, a kran pryskał we wszystkie strony. Żeby umyć ręce, trzeba było wtedy stanąć na kładce z desek i pochylić się do przodu. Ile razy o mały włos nie wybiłam sobie przez to zębów! Wszystko było prowizoryczne i  pierwsze, ale kochałam to mieszkanie, i tę żarówkę, która oświetlała tylko połowę twarzy.

Mam problem z seksemDzisiaj jest czysto i pięknie. Kran już nie pryska w twarz, miejsce poprzedniego zajął królewski jegomość, który onieśmiela gracją i dopasowaniem do drogich kafelek. Lampki świecą bez zarzutu, lustro od pierwszego wejrzenia wytyka mi bezczelnie zapuchnięte oczy i spierzchnięte usta. Ręczniki pachną. Tylko to się nie zmieniło.

Kilka minut i jestem gotowa. Zjeżdżamy windą, on opowiada mi zabawną historię sąsiadki z psem, ja śmieję się uprzejmie. Nie widzieliśmy się ponad dwa lata, chociaż mieszkamy w jednym mieście i nawet kiedyś zdarzyło nam się stracić dla siebie głowę.  Co ja mówię! Kochałam go do szaleństwa wtedy. Jego pierwszego.

Siadamy w ogródku kawiarni. W. wpada po chwili spóźniona, rzuca na stolik magazyn psychologiczny i podekscytowana cytuje artykuł o psychologii seksu. Rozmawiamy, choć przecież w seksie chodzi właśnie o to, żeby nie rozmawiać, tylko czuć. Podobno.

Drżenie- z podniecenia i niepewności

Mam problem z seksem. Mówię otwarcie: mam problem. Bo dla mnie seks to jest zawsze skok w przepaść. Cały zestaw uczuć, wrażeń, pragnień, kontekstów. Jestem nierozsądna i łatwo daję ponosić się emocjom, ale seks to nigdy nie jest ani kaprys, ani zachcianka. To zbyt ważne, zbyt dużo mówi. Nie umiem podejść do tego jak do rozrywki.

Każdy seks jest krótką historią o pragnieniach. O wstydzie i jego braku. Ze względów biologicznych i emocjonalnych podobają nam się określeni mężczyźni i szukamy zaspokojenia w określonych typach ciał i ludzi. Tylko, że seks to przecież nie tylko pragnienie drugiego człowieka. To też pragnienie uczenia się samej siebie. Przyglądania się sobie w cudzych oczach. To zawsze sprawdzian i szukanie odpowiedzi. Bez silnego, ugruntowanego i deklarowanego wcześniej uczucia, seks to skok na bungee. Będzie ok czy nie będzie? Czy jestem ładna? Czy go podniecam? Czy nie powinnam jeszcze raz przeczytać poradnika, jak dobrze zrobić loda? Czy nie mam zbyt małych/zbyt dużych piersi? Czy to nie za wcześnie? Czy nie przytyłam? Czy zasługuję na to, żeby jutro do mnie zadzwonił? Czy on mnie kocha albo czy mógłby pokochać? 

Tym się różnimy od mężczyzn – nadajemy znaczenie gestom i ciału. Nie myślimy o fizjologii, jej przejawy warunkujemy uczuciem i czułością. Tworzymy konteksty, piszemy historie i na ich podstawie uczymy się siebie i świata. To ciągłe drżenie – z podniecenia i niepewności! Strach przed tym, co myśli, czy myśli i co mógłby pomyśleć.

Mamy cudowną umiejętność dopisywania wrażeń do jego uśmiechu. Uczuć do jego pieszczot i bliskości. Mamy zdolność nazywania, planowania, tworzenia, jesteśmy kreatorkami wszystkich historii o miłości świata. Bez kobiecej wrażliwości każdy seks byłby tylko aktem prokreacji albo zaspokojenia. Kobieta jest w stanie z tego aktu zrobić poezję, i piękno, i cud stworzenia. Jeśli tylko kocha i czuje miłość. Jeśli tylko spotka mężczyznę, dzięki któremu zacznie uczyć się i uwielbiać swoje piersi, brzuch i każdą niedoskonałość. Na szczęście to się wciąż zdarza.

Myślę o tym i im więcej myślę, tym większy mam problem z seksem i tym bardziej mnie on rozczarowuje. Tak, jak dziś, kiedy siedzę naprzeciw mężczyzny, z którym pisałam historię o czułości w mieszkaniu z magiczną łazienką, z którym pocałunkami kreśliłam poezję o bliskości.. I nie wiem, czy on pamięta. Czy pamięta ten wiersz o oddaniu? Czy ma może w głowie już tylko nieistotny szczegół –  kształt moich onieśmielonych piersi… ?

6 komentarzy

Alice 21 czerwca 2015 - 17:18

A myślałam, że jestem jedyna na świecie, która ma takie podejście. Masz rację, Kasiu. Kobiety są strażniczkami poezji w seksie! Nasze „wyzwolone” koleżanki za kilkadziesiąt lat mogą doprowadzić do całkowitego ogołocenia aktów seksualnych z kontekstu miłości. Ale oby nie!

Odpowiedz
Mia W. 4 stycznia 2017 - 07:27

Ja już nie mam kontekstu miłości w seksualności, od dawna, na własne życzenie zresztą, właśnie przez brak tej poezji.

Odpowiedz
ka 25 czerwca 2015 - 14:53

przepiękny tekst. bardzo kobiecy. taki jaki powinien być. bez względu na dzisiejszy dystans, szybkość, kruchość, brak większego znaczenia, zimno, sport i popędy z niższych rzędów, niech kobiece podejście do seksu zostanie takie, jak w twojej głowie właśnie.

Odpowiedz
Cath 30 lipca 2015 - 11:15

Chyba przestałam wierzyć w miłość, bo nie potrzebuję juz pustych deklaracji o niej, kiedy mam ochotę pójść z kimś do łóżka. Tylko, że ja miewam tylko stałych partnerów. I nie zadaję sobie podobnych pytań, jeśli on przed stosunkiem nie wyznał mi miłości na tysiąc sposobów, bo gdyby na mnie nie leciał, to do niczego by nie doszło. Seks to przede wszystkim namiętność. Dodatkowo pozwala stworzyć silną więź. Oczywiście pod warunkiem, że nie robimy tego z każdym nieznajomym po imprezie.

Odpowiedz
Karolina 25 lutego 2016 - 12:20

Bardzo dobry tekst – co oczywiste.
Ale czy nie wszystko zmienia się, gdy pozostaje ten Jeden Jedyny? Który też tworzy Poezję Bliskości – choć tego w życiu tak nie nazwie. Ale gesty nabierają znaczenia dla oby stron. Tak, tak właśnie jest. Jestem pełna przekonania, że warto czekać. Że ci nie-Jedyni nie warci są tej poezji, której nie wyznają. Że wszystko może obyć się bez siniaków duszy.

Odpowiedz
MAR 2 marca 2016 - 08:37

„I nie wiem, czy on pamięta. Czy pamięta ten wiersz o oddaniu? Czy ma może w głowie już tylko nieistotny szczegół – kształt moich onieśmielonych piersi… ?
Trzeba sobie przypomnieć ze mężczyźni sa z Marsa a kobiety z Wenus:) nie można za wiele od nich wymagać..napewno pamięta, tylko w inny sposób niż ty byś chciała ..i ten szczegół jest tylko wg Ciebie nieistotny…

Pozdrawiam
MAR

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać