A może ja jestem smutna w środku?

Katarzyna J. Piotrowska

– Zawsze się uśmiechasz. Dlaczego dzisiaj jesteś taka smutna?

Patrzył na mnie bardziej z ciekawością niż z troską. Był ciekaw odpowiedzi, wiedział, że nie mam w zwyczaju użalać się nad sobą i światem. Myślał, że stało się coś złego, że ja się wygadam, on pocałuje mnie w czoło i znowu się uśmiechnę. Był zwolennikiem prostych rozwiązań, a ja lubiłam to w nim i uczyłam się grać w tę grę. Spędzaliśmy ze sobą zbyt mało czasu, żeby mógł mnie dobrze poznać, ale chyba wcale tego nie potrzebował.

smutekDotykałam jego śmiesznej twarzy palcami. Marszczył nos, zamykał oczy i pozwalał mi na paluszkowe wędrówki. Lubiłam to bardziej niż seks. Przemierzałam kilometry jego skroni, zapadniętych policzków, ładnego nosa, malowałam niewidzialne słowa na jego ogromnym czole. Szukałam szorstkości. Uczyłam się zabawnych zmarszczek i szerokich brwi. Czytałam jego emocje jak alfabet Braille’a.

Może ja po prostu jestem smutna w środku? Może ten uśmiech jest tak na odczepkę, na wszelki wypadek? Może ludzie, którzy stale się uśmiechają, są tak naprawdę bardzo smutni, ale nie lubią pytań. Może mają swoje tajemnice?

Może ja lubię swój smutek tak zazdrośnie, że z nikim nie chcę się nim dzielić. Może uśmiech to takie chodzenie na skróty. Omijanie trudności. Łatwiej się uśmiechnąć i powiedzieć: „dobrego dnia” niż „mam trudne życie” albo „chciałabym, żeby mnie ktoś kochał”. Uśmiech nie wymaga wyjaśnień. Rzadko mnie ktoś pyta, dlaczego się uśmiecham, prędzej mówi: „jak pięknie się uśmiechasz!”. Radość nie wymaga trudnych rozmów. Ani pomocy. Radość do niczego nie zobowiązuje.

Jest niewielu ludzi na świecie, którzy naprawdę chcieliby wiedzieć, dlaczego jesteś smutna. Którzy chcieliby ten ciężar dostrzec i dźwigać razem z Tobą. Całkiem możliwe, że na każdego człowieka na Ziemi przypada tylko jedna taka osoba. Albo dwie. One potrafią słuchać i koić. Bo o smutku trzeba dużo wiedzieć. Smutek się musi wygadać. Trzeba go wysłuchać uważnie, trochę się z tym smutkiem zaprzyjaźnić. Powiedzieć mu: hej, Smutku, nie rozdrapuj strupków. Nie można do niego podchodzić tak do końca poważnie. Smutek trzeba oswajać. Jeśli się wiązać – to tylko przelotnie i bez zaangażowania. Smutek nie jest najlepszym partnerem na życie. Ale dodaje temu życiu smaku.

Nawet kiedy się uśmiecham naprawdę szczerze, mam go w sobie. On się we mnie czai i przypomina mi o tym, jak trudno utrzymać radość. Jak tej radości ciągle mało. I ile ta radość kosztuje.

Dlatego, kiedy on pyta, dlaczego jestem smutna, wędruję palcem po jego twarzy. Pospiesznie szukam powodów do radości w tej wędrówce, znajduję je zazwyczaj przy śmiesznej kropce na jego szyi. I mówię mu wtedy: Nie, nie jestem smutna. Albo: Wydaje ci się. Albo: Tylko trochę zamyślona. I uśmiecham się, śmieję się na głos, śmieję się dla niego i dla siebie. Z tego smutku, który nie opuszcza mnie nigdy. I kiedy dotykam jego twarzy tak niezdarnie i wyjeżdżam palcami poza linię jego myśli, tak się cieszę, tak się ogromnie cieszę, że wciąż mogę się śmiać i mogę go tym śmiechem odwieść bezpiecznie od tego zasmucenia, od czarnych myśli, od mojej pustki ogromnej. Że mogę go tym uśmiechem ochronić. Chociaż jego.

11 komentarzy

piotr 26 lutego 2015 - 08:30

Wow..

Odpowiedz
Inka 26 lutego 2015 - 10:26

Idealnie. Każde słowo w punkt

Odpowiedz
BarD 26 lutego 2015 - 10:27

A czy to nie jest przypadkiem okłamywanie, oszukiwanie i totalny brak szczerości wobec drugiej osoby? przecież to nie jest w ogole szlachetne tylko egoistyczne, to zamyka wszelkie drogi komunikacyjne między ludźmi.

Odpowiedz
Anna 30 marca 2015 - 16:12

Moim zdaniem (każdy ma prawo do własnego i tego nie neguję :) ) to jest właśnie szlachetne, próba uchronienia kogoś przed wszelkimi smutkami, szczególnie własnymi. Jeśli komuś, komu na tobie zależy mówisz o własnym smutku, to tej osobie również jest smutno, a smutek boli, czyli ta osoba cierpi. Nie uważam, że to jest dobre rozwiązanie, tylko rozmawianie o tym co nam ciąży daje uczucie pewnego rodzaju wyzwolenia i daje szansę osobom, które szczerze chciałyby ukoić nasz ból, aby nam pomogły. Ale takie mówienie o bólu jest też ryzykowne, odczuwa się lęk przed odsunięciem się tej osoby, na której nam zależy.

Pozdrawiam :)

Odpowiedz
Ania M. 29 maja 2015 - 20:26

To nie jest egoistyczne tylko altruistyczne. Nie chcesz, by rozmowa kręciła się tylko wokół Ciebie. Nie obarczasz swoimi niepoukładanymi myślami kogoś, kto nie jest na to gotowy. Wolisz poukładać je samodzielnie i potem, gdy już siebie samą zrozumiesz, opowiedzieć innym. Czasem trzeba poukładać się osobiście, a czasem potrzeba tej jednej (góra dwóch) osób na świecie, które Cię rozumieją lepiej, niż Ty sama.

Odpowiedz
głupie serce 26 lutego 2015 - 12:40

Mijał mnie w pracy, zabawne cooo taaamm rozbrzmiało dookoła. Machnęłam tylko ręką, że nic nie powiem, dając znak – nie zatrzymuj się… Poszedł. Wrócił po jakiejś chwili, stanął za mną, obracam się, wyciągnął dłoń a na niej czekoladki. Wcisnął mi je w rękę i poszedł bez słowa. Krzyknęłam – dziękuję, odpowiedział uśmiechem i zniknął w drzwiach.

Wyszłam z pracy, idąc na parking już z daleka widziałam, że coś mam na szybie… W szronie wyrysował mi serce.

Popłakałam się ze śmiechu.

Czasami bywa tak, że nawet się nie spodziewamy, że Ktoś nas potrafi, tak pięknie ze smutku wyciągnąć.
Małym wielkim gestem. Oddać wiarę w ludzi.

To wszystko bez podtekstów, ale bardzo doceniam te jego gesty. Cieszę się, że pracuję z tak wspaniałymi ludźmi.

Ściskam Kasiu!
Magdalena.

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 26 lutego 2015 - 13:41

A to akurat prawda, że istnieją tacy ludzie… Czają się po kątach w niektórych dobrych miejscach i rozdają uśmiechy. Też na takich trafiam. Na szczęście! :)

Odpowiedz
Anna 30 marca 2015 - 16:03

Oczy zaszły mi łzami. Tak adekwatne, tak prawdziwe, taka nieoczywista oczywistość.

+ piękny, czysty przekaz językowy w wykonaniu autorki :)

Odpowiedz
Katarzyna J. Markiewicz 1 kwietnia 2015 - 20:23

Dziękuję, Anno! Uściski :)

Odpowiedz
Karola 3 kwietnia 2015 - 20:29

Odnalazłam w tym wpisie siebie.

Twoje słowa czyta się doskonale. Wciągają i nie dają o sobie zapomnieć :)

Odpowiedz
Kinia. 24 lutego 2016 - 12:15

Niestety mam do czynienia z tym. i to na własnej osobie. Zwykłe wyjście do sklepu jest wyzwaniem, bo trzeba iśc do ludzi rozmawiać z nimi i w ogóle wyjść z bezpiecznego mieszkania.W takich momentach przebywanie sam na sam ze sobą jest nieznośne, a z drugiej strony nawet przy najbliższych czujesz dyskomfort, że w ogóle jesteś .

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać