Za każdą dojrzałą i pewną siebie kobietą stoi przynajmniej jedna historia faceta, który pozbawił ją szacunku do samej siebie. Toksyczne relacje można rozpoznać po tym, że zamiast rozkwitać, czujesz się w nich ze sobą coraz gorzej. Dostrzegasz coraz więcej swoich wad, słabości, przestajesz siebie doceniać i szanować, bez przerwy za coś się obwiniasz. Idealizujesz go i czujesz się przy nim jak szara mysz. To już duża krzywda, większa niż złamane serce. I ważny sygnał, żeby pakować manatki i spadać. NATYCHMIAST!
Oczywiście, że każda z nas miała, ma lub będzie miała w życiu taki epizod. Wrażliwe, emocjonalne czy logiczne, poukładane i zrównoważone – wszystkie szukamy miłości. I marzymy o tym, by pokochał nas facet od nas lepszy. Mądrzejszy, silniejszy psychicznie, bardziej atrakcyjny. Mierzymy najwyżej i jeżeli mamy dla kogoś poświęcić naszą wolność, chcemy by był to ktoś, dla kogo będziemy mogły oszaleć. I do niego równać – zawsze w górę.
A facet, który czuje, że oszalałaś, że masz go za kogoś lepszego od siebie samej – jeśli nie będzie odwzajemniał tego uczucia, wykorzysta to. Bo wszyscy w głębi serca jesteśmy trochę próżni i trochę okrutni – kochamy taplać się w cudzym uwielbieniu. Do znudzenia.
Kiedy on wydziela Ci pieniądze
N.
Kilka lat temu spotkałam dziewczynę, w której podziwiałam niemal wszystko: pewność siebie, uśmiech, styl, niewyparzony język i podejście do sztuki. Fantastyczna, zabawna i szczera – długo byłyśmy sobie bliskie. W całym tym ogromie zalet, N. miała jedną poważną wadę – nie potrafiła rozstać się z facetem, który psychicznie ją niszczył i pozbawiał wszystkiego, co miała najlepsze. Zdradzał ją, manipulował, bił i okłamywał na każdym kroku. Potrafił za to skutecznie usprawiedliwić wszystkie swoje czyny jej wadami. Zawsze była wszystkiemu winna.
Dlaczego nie odeszła? Po pierwsze dlatego, że w jakiś patologiczny i niezrozumiały nawet dla siebie sposób – kochała go. Po drugie – pracowała dla niego. Wydzielał jej pieniądze i tym samym bardzo łatwo mógł pozbawić samodzielności. Wspólna praca to wyzwanie, podziwiam wiele par, którym się to udaje. Zazwyczaj niestety to układ, który nie zdaje egzaminu – zwłaszcza w toksycznych relacjach.
Rada? Bądź samodzielna finansowo. Choćby na początku wydawał Ci się księciem na białym koniu i wydawał na Ciebie grube tysiące ze swojej korporacyjnej pensji. Rozwijaj się, by móc sobie pozwolić na wszystko, czego potrzebujesz. To nie on ma spełniać Twoje marzenia o drogich wakacjach – sama jesteś w stanie je spełnić.
Samodzielność finansowa daje Ci wolność. Pieniądze nie mogą Cię ograniczać ani sprawiać, że ktoś będzie miał nad Tobą władzę. Nie czarujmy się – bez samodzielności finansowej trudno o partnerstwo.
Kiedy on dyktuje Ci, co masz myśleć
S.
S. z kolei to koleżanka, którą poznałam w jednej z firm, w których pracowałam. Bardzo poukładana i spokojna, skoncentrowana na celu. Z niezrozumiałych powodów pełna kompleksów i stale niepewna swojego zdania. Kiedyś razem z jej facetem i kilkorgiem znajomych poszliśmy na kolację. Przez pół wieczoru jej partner obśmiewał przy nas sytuacje, w których S. wykazała się brakiem wiedzy lub błyskotliwości. Drwił z niej i uważał to za niezwykle zabawne. S. śmiała się nerwowo i próbowała pokazać, że ma do siebie dystans. Nie miała. Nie szanował jej i mówił wprost, co ma myśleć na określone tematy. Stale ją pouczał, obnażał brak wiedzy z zakresu historii i polityki. Pokazywał jej, że jest głupsza od niego i ma szczęście, że on chce z nią być.
Dlaczego nie odeszła? Bo mu wierzyła.
Rada? Jeśli facet już na początku związku Cię poniża, ośmiesza i pokazuje, że jesteś gorsza, to nie myśl, że tak już będzie zawsze. Bo będzie gorzej. O wiele gorzej. Dlatego uciekaj natychmiast. I nie wierz mu – mądry i kochający partner pomaga się rozwijać, nie pogrążyć w rozpaczy.
Kiedy on sprawia, że czujesz się mało atrakcyjna
D.
Z D. studiowałyśmy razem dziennikarstwo i komunikację społeczną. Zawsze była bardzo kobieca, z pewnością nie chuda, ale też nie gruba – normalna, fajna dziewczyna. Chłopcy z roku się w niej podkochiwali i usilnie próbowali zaprosić na kawę. Jej facet natomiast na każdym kroku powtarzał, że powinna schudnąć kilka kilogramów, inaczej się malować, inaczej ubierać. Radził, by przyjrzała się stylowi jego koleżanki z pracy, bo jemu się podoba. Dawał jej do zrozumienia, że ma ogromne szczęście, że się z nim związała i on może jej podpowiedzieć, co zrobić, by wyglądała lepiej. Gdy prezentowała mu się w nowej sukience – wytykał jej wystające boczki.
Dlaczego nie odeszła? Bo uwierzyła mu w to, że jest nieatrakcyjna i z każdym dniem była bardziej sfrustrowana, uzależniona od jego uwagi, spragniona pochwał.
Rada? Jeśli ktoś, kto jest Twoim partnerem i twierdzi, że Cię kocha, a najchętniej zmieniłby w Tobie wszystko i wpędza Cię w kompleksy, to tak naprawdę kłamie i jest potwornym dupkiem. Bo w dobrym związku powinnaś czuć, że jesteś akceptowana. I zmieniać się tylko z własnej potrzeby – dla swojego samopoczucia, zdrowia i satysfakcji. Facet, z którym jesteś powinien być Tobą zachwycony. I kochać Cię nawet, jeśli sporo przytyjesz, bo masz trudne chwile. Serio – tacy istnieją.
Kiedy mówi Ci, że niczego nie osiągniesz, więc powinnaś przestać bujać w obłokach
Tutaj nie muszę przytaczać nawet konkretnej historii, bo to się zdarza wśród kobiet, które znam zdecydowanie aż nazbyt często. Takie zjawisko: mężczyzna zazdrosny o sukcesy partnerki. Zdarza się, że faceci mają duży problem z tym, że ich kobiety mają większe osiągnięcia, zarabiają więcej, są na wyższych stanowiskach, a przy tym mierzą jeszcze wyżej. Wtedy za wszelką cenę chcą im uświadomić, że w pracy może i sobie radzą całkiem nieźle, ale w domu – są nikim. Taki mężczyzna (albo raczej: chłopiec) obniża jej poczucie własnej wartości na różne sposoby po to, by ją od siebie uzależnić i by nigdy nie przyszło jej do głowy, że jest od niego w czymkolwiek lepsza. To wszystko ze strachu i własnych kompleksów.
Dlaczego te kobiety nie odchodzą? Bo boją się, że on ma rację, że już nikogo nie znajdą, że zawsze będą same, że pieniądze i sukcesy w pracy ich nie uszczęśliwią, boją się zranić jego męskie ego, boją się konfrontacji.
Rada? Brak. Bardzo trudno wydostać się z takiej relacji, ale trwanie w niej oznacza w dłuższej perspektywie tak naprawdę rezygnację ze swoich marzeń i ambicji, pogłębiające się kompleksy, rezygnację ze spełnienia. Tylko w imię czego?
Jak zerwać z uzależnieniem i zacząć kochać zdrowo?
Zazwyczaj jak najszybciej zakończyć toksyczną relację. Bardzo często pomocna w tej trudnej decyzji okazuje się terapia i wsparcie bliskich. Sięgaj po pomoc – każda minuta w związku, który jest toksyczny ogranicza Twoje możliwości, wiarę w siebie i pogłębia psychiczny uraz, z którym i tak będziesz musiała sobie jeszcze poradzić. Żadna relacja, która sprawia, że coraz mniej siebie lubisz – nie jest warta ani energii, ani tym bardziej uczuć i zaangażowania.
A Wy? Spotkałyście się z uzależnieniem od mężczyzny? Jestem bardzo ciekawa Waszych historii! Piszcie tu w komentarzach albo na moim fanpage’u na FB.
K.
P.S Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to działa w dwie strony – są również mężczyźni, którzy uzależniają się od kobiet. I cierpią tak samo mocno. Ale ponieważ dobrze znam drugą stronę i 80% czytelników tego bloga to kobiety – zdecydowałam się opisać sprawę z naszej perspektywy. Mam nadzieję, że Panowie tu obecni nie mają mi za złe :-)
2 komentarze
Ja niedawno zakończyłam związek, w którym wszystko było dobrze, dopóki oboje tkwiliśmy w marazmie zawodowym i życiowym. Kiedy zaczęłam prowadzić bloga i rozwijać się zawodowo, okazało się to być problemem dla mojego chłopaka. Nie mówiąc nic o podróżach i spotkaniach ze znajomymi. Teraz jest mi dużo lżej i cieszę się, że nie muszę przed nikim tłumaczyć się ze swoich planów i marzeń. Popełniłam jeden podstawowy błąd. Nigdy nie żaliłam się znajomym, ani rodzinie z naszych problemów, bo uznawałam, że my się pogodzimy, a K. będzie miał przeze mnie „złą opinię”. Teraz wygląda to tak jakby mi nagle odbiło, bo przecież z zewnątrz wszystko wyglądało tak sielankowo. I to on jest ofiarą, a fakt, że dawałam z siebie przez 3 lata związku 300 %, a on to wykorzystywał jest totalnie nieistotny. Ale cóż, life goes on, a ja tylko upewniłam się, że lepiej być w szczęśliwym związku samej ze sobą, niż na siłę pchać wózek w związku z facetem, który tego nie docenia.
pozdrawiam!
Agata
doskonale Cię rozumiem! Całe szczęście, że już Ci lżej. Trzymam kciuki! Podrzuć link do bloga :)