Pod Mocnym Aniołem – recenzja filmu

admin

Smarzowski o piciu. O codzienności skąpanej w litrach wódki, rzygowin, moczu, potu, o kwintesencji upodlenia. Historia picia, które zawsze samo znajdzie dla siebie wymówkę. A tak naprawdę rzecz o samotności. Po polsku.

Kto choć trochę zna twórczość Smarzowskiego, zorientował się od razu, że trailer jego najnowszego filmu to podpucha. I że to nie będzie historia fajnej imprezy.

„Anioła” miałam okazję zobaczyć podczas pokazu „Kocham Kino w Multikinie” z Grażyną Torbicką, Wojtkiem Smarzowskim, Robertem Więckiewiczem (filmowy Jerzy) i Julią Kijowską (filmowa Ona). Po projekcji można było zgłaszać pytania do twórców, podzielić się wrażeniami. Ale pojawiło się tylko cztery, pięć pytań ściśle nawiązujących do filmu. Później zrobiło się intymniej. Kilkoro widzów podniosło rękę, jeden po drugim prosili o mikrofon. „Jestem alkoholiczką od sześciu lat”, „jestem DDA”, „nie piję od października”, „po tym filmie już nie wypiję”, „straciłam wszystko, chcę przestać pić”.

Bo „Pod Mocnym Aniołem” to historia alkoholika. A tak naprawdę naturalistyczna opowieść o samotności i zniewoleniu. O poszukiwaniu szczęścia i popełnianiu wciąż tych samych błędów. O upodleniu i obietnicach, że „tym razem będzie inaczej”. O człowieku.

Filmowy Jerzy (Więckiewicz) jest pisarzem i alkoholikiem. Sam nie wie, kim bardziej. I czy pije w przerwach od pisania, czy pisze w przerwach od picia. Zakochuje się w pięknej, młodej dziewczynie, mocno wierzy, że nałóg nie jest silniejszy od niego. Bo „są tacy, którzy nie mogą, a nawet nie powinni pić” – ale nie on.

Smarzowski niepozornie wprowadza nas do odrzucającego obrzydliwością i zapachem stęchłego moczu świata alkoholizmu, zaczyna żartem i komizmem sytuacji. Na początku jest fajnie. Dobrze się bawimy, jest romantycznie, a pod bankomatem można spotkać anioła. I zakochać się bez pamięci.

Wytrzeźwieć z miłości

Miłość Jerzego nie jest najważniejszym tematem filmu, jest tylko elementem układanki jego codzienności. Po miłość sięga wtedy, gdy najbardziej czuję się samotny i opuszczony. Na pierwszy ogień do walki z samotnością idzie wódka. A do walki z wódką – pisanie. Jerzy pisze, a tworzenie i jego „finezyjna fraza” stają się dla niego elementem, który odróżnia go od innych pacjentów na oddziale deliryków. Pisanie trzyma go przy życiu, pozwala myśleć, że jest silniejszy od nałogu. Próżność intelektualisty długo każe mu powstrzymywać się przed szczerością. Jerzy przychodzi na spotkania grupowe w szpitalu, z ironią słucha opowieści o alkoholizmie innych pacjentów, z ironią też próbuje opowiedzieć swoją historię. Ale nic z tego.

Czas pijaka jest nielinearny i na to Smarzowski zwraca w tym filmie szczególną uwagę. Dni zlewają się ze sobą, wydarzenia zmieniają kolejność, majaki mieszają się z rzeczywistością. Tylko miejsca wciąż te same; na przemian dom, który staje się coraz większą ruiną, oddział deliryków i bar „Pod Mocnym Aniołem”. Jak pionek własnego organizmu porusza się między tymi miejscami, odgrywając wciąż te same schematy. Picie. Z miłości do picia. Do porzygania, ekstazy, nieprzytomności. Do majaków. Do zwierzęcego seksu. A w tym piciu tęsknota za tym, żeby ktoś był i czekał.

Czy można wytrzeźwieć dla miłości, czy warto trzeźwieć dla drugiej osoby? Chociaż wątek uczucia jest w „Pod Mocnym Aniołem” zdecydowanie poboczny, to pytanie przewija się przez całą historię. I Smarzowski nam to pytanie co jakiś czas stawia. Czy miłość jest w stanie wyciągnąć z nałogu?

Film polecam wszystkim, bez wyjątku. Wspaniale zagrany (Więckiewicz, Preis, Bielska!), naturalistyczny, momentami brutalny (ale do tego Smarzowski zdążył nas już przyzwyczaić), poruszający. Trudno go przełknąć, staje w gardle i nie daje o sobie zapomnieć. Czy to historia o alkoholizmie Polaków? Nie sądzę. Jak każdy film Smarzowskiego – jest mocno osadzony w polskich realiach, ale opowiedziany uniwersalnie. To historia, która zdarzyć się mogła wszędzie. Ale nikt by nie chciał, żeby się zdarzyła.

8 komentarzy

Blance 19 stycznia 2014 - 11:35

Widziałam… mocny jak spirytus;)

Odpowiedz
HolySmoke 19 stycznia 2014 - 11:57

Genialna rola Więckiewicza… Smarzowski jak zwykle upiornie przedstawił problem. Słyszałem wiele opinii, że jest to przekoloryzowane i nie odpowiada to już naszej rzeczywistości, że film jest przegięty do granic możliwości i przez to mało realistyczny. Ja wiem, z autopsji, że tak nie jest. ;) Pozdrawiam i czekam na kolejne notki!

Odpowiedz
Mikaś 19 stycznia 2014 - 12:20

bomba!!!!!!!!!!

Odpowiedz
Marcin S. 19 stycznia 2014 - 20:43

Dobrze Ci idzie pisanie Kasiek (:

Odpowiedz
Kaska 19 stycznia 2014 - 22:32

Świetna recenzja! Z pewnościa wybiorę się na film :)

Odpowiedz
tomek z poznania 19 stycznia 2014 - 23:02

Bardzo dobry kawałek tekstu. Czytanie było przyjemne jak jedzenie… albo picie. Do wyboru.

Odpowiedz
.blanka 22 stycznia 2014 - 12:32

Obejrzę na pewno. Recenzja zachęca ;)

Odpowiedz
pawel 22 stycznia 2014 - 16:23

Dobry tekst, tak trzymaj Kasiu :) p.s. prawilne bimbałki

Odpowiedz

Zostaw komentarz

To może Ci się spodobać