Pamiętacie mój post Pomóż małemu grubaskowi przygotować się do biegania? Obiecałam podjąć wyzwanie i radziłam się Was w sprawie przygotowań do wiosennego biegania. Wysłaliście mi wtedy całą masę wskazówek – co, gdzie i jak kupić, jak biegać, żeby się nie zniechęcić i na co zwrócić uwagę. Oczywiście żeby nie było – z żadnej z tych rad nie skorzystałam. Przecież jestem najmądrzejsza.
Pierwszy bieg przyniósł początkowo dobre samopoczucie i dumę, żeby później zamienić je w ból wszystkiego, jeszcze większego lenia i obietnicę, że już nigdy więcej.
Oczywiście postanowiłam udowodnić sobie, że potrafię szybciej, mocniej i dalej, co po kilku latach bez biegania okazało się dość bolesne. Mieliście rację. Nie powtarzajcie już moich błędów!
Zraziło mnie to i tylko namowy przyjaciół były w stanie przekonać mnie do tego, że warto spróbować raz jeszcze. Tym razem z głową. I umiarem.
Raport z samopoczucia
Powtórzę to raz jeszcze: jeśli JA dam radę regularnie biegać i czerpać z tego przyjemność, to absolutnie każdy jest w stanie to osiągnąć.
Od zawsze bardzo negatywnie podchodziłam do biegania, bo wiało nudą na kilometr, o wiele bardziej przekonywał mnie rower albo pływanie. Ale fakt, że coraz więcej osób w moim bliskim otoczeniu zaczęło uprawiać ten sport, wzbudził we mnie ciekawość. Bo skoro oni wszyscy mogą – to dlaczego nie ja?
Biegam średnio po 4 razy w tygodniu i muszę przyznać, że czuję się dużo, dużo lepiej. Nie tylko fizycznie, choć przy jednoczesnej zmianie sposobu odżywiania, jestem cudownie lekka:) Nie dopadają mnie już chwile zniechęcenia, lenistwo nie zatrzymuje mnie w łóżku, kiedy czuję się zawiedziona i zrezygnowana, nie otwieram butelki wina. Idę pobiegać. Nadal wcale się na tym nie znam, ale staram się już korzystać z rad bardziej doświadczonych.
Nie zdarzył się cud, bieganie nie poprzestawiało mi niczego w głowie. Po prostu zrobiłam pierwszy krok do zmiany tego, z czego nie do końca byłam zadowolona – mojego ciała.
Na TrenerBiegania.pl macie świetnie przedstawiony plan treningowy, idealny dla takich początkujących leniuszków jak ja. Naprzemiennie bieg i marsz. Na początku czułam duży niedosyt, teraz jest w sam raz:
Co się zmieniło?
- czuję się dużo lepiej
- znowu często się uśmiecham i nie poddaję się już tak łatwo
- moje ciało czuje się lżejsze i bardzo mi za to dziękuje:)
- piję więcej wody
- odkryłam, że stanik sportowy to najlepsze, co wymyślono w historii ludzkości
- stres rozładowuję na powietrzu i w domu już nie jestem taką wredną jędzą. Prawie.
… a to dopiero początek:)
Jest coraz lepiej, dlatego jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszystkie dopingujące wiadomości! Mam w sobie tyle energii, że chyba wreszcie się zepnę i już niedługo będę miała dla Was motywującą niespodziankę… :)
A Wy biegacie? Co robicie z wodą i kluczami żeby się nie pałętały w bluzie, macie jakieś wygodne sposoby?
6 komentarzy
Udało się!!!!!!!!!!!!!!! Wreszcie znowu zaczęłaś się uśmiechać:) Witaj spowrotem
Będzie jeszcze wiele pokus i małych kryzysów, życzę wytrwałości(: Warto
Kasia, na wode są takie specjalne superwygodne pasy, poszukaj w GoSporcie, tylko nie orientuję się w cenach
ja nie biegam z wodą, mój chłopak (jest sportowcem od wielu wielu lat) radził mi, żebym piła dopiero, jak skończę trening. a klucze, chusteczki i telefon (bo włączam Endomondo) chowam do kieszeni zamykanej na zamek w bluzie, właśnie zawsze tylko takie bluzy wybieram do biegania :)
Szczerze mówiąc, to chyba nie dałabym rady przebiec nawet 2km bez picia wody, jakoś sobie tego nie wyobrażam… Ale poczytam o tym, dzięki! A co do bluzy, to właśnie irytuje mnie to, że to mi tak brzęczy i skacze w kieszeniach, muszę wymyślić coś innego:)
Mam wrażenie, że Twój blog powoli umiera. Coraz rzadziej piszesz, etc.