… a potem spakuj się i uciekaj.
Nie wiedziałam wtedy prawie nic o przywiązaniu. Ani o potrzebie wolności. O szukaniu siebie, właściwych wyborach, nic o samotności. Nie pisałam prawie wcale – bo i o czym, skoro żaden emocjonalny kataklizm nie odnotował wtedy jeszcze mojego udziału. Znałam tylko jedno miasto. I nie wiedziałam nic o sobie.
To był chyba rok 1999. Wygrałam pierwszy w życiu konkurs plastyczny, nagrodę trzeba było odebrać w Warszawie. Rodzina pękała z dumy, 500 km w jedną stronę, żeby odebrać dyplom i parę drobiazgów. Nie pamiętam nic z tego wyjazdu. Tylko ogrom miasta. Gwar. Tajemnicę. I to, że na pocztówce do babci napisałam, że kiedyś tu wrócę.
Wróciłam w 2011. Obładowana torbami, entuzjazmem i całą masą marzeń, które za chwilę miały się spełnić. I spełniały się, nadal spełniają. Jedno po drugim. Bardzo powoli.
Umierałam ze szczęścia, że wreszcie udało mi się wyrwać z małego miasta. Prawie nie tęskniłam. Na całe tygodnie albo zamykałam się w moim mikroskopijnym, warszawskim kącie pisząc, albo biegałam za cieniem swoich ambicji, poznając nowych ludzi. Za wszelką cenę, nie wiedzieć czemu, chciałam zapomnieć o małym miasteczku na Dolnym Śląsku.
Aż przyszły rozczarowania. A rozczarowania zawsze kończą się w autobusie. Wtedy po raz pierwszy – w autobusie, który przywiózł mnie do domu.
Złote miasto
Nie chodzi o to, że się tu urodziłam. I też nie o to, że mieszkają tu moi najbliżsi, choć to kolejny pretekst, żeby tu wracać. Nie chodzi ani o wspomnienia, ani o cały wachlarz pierwszych razów, nawet nie o międzynarodowe płuczki złota co roku. Złotoryja jest inna. Po prostu inna od wszystkich miast, które zwiedziłam – w Polsce i na świecie.
Zawsze, kiedy brakuje mi siły, inspiracji, natchnienia, kiedy nie mam już o czym pisać albo czym zapłacić za czynsz, kiedy rozczarowuje mnie człowiek, czas, nieludzki system – wracam. Z powodu braku i nadmiaru, z rozpaczy, samotności, z nudy, ze złości, bo chcę uciec, bo znowu mi nie wyszło albo wyszło aż za bardzo – kiedy argumentów zgromadzi się już trochę, wracam. Zamawiam bilet, pakuję kilka rzeczy i robię sobie przerwę. Resetuję myśli, biegam, oddycham, rzadko się z kimś spotykam. No, może czasem. Nie upijam się, mniej palę, czuję się zdrowsza i mniej pewna swego. Odzyskuję ten rodzaj spokoju, który każdy może znaleźć tylko w jednym miejscu na Ziemi. Moim jest Złotoryja.
Cudowne, małe miasteczko w południowo-zachodniej Polsce, nad Kaczawą. W średniowieczu ośrodek wydobycia złota, dziś miejsce corocznych Międzynarodowych Mistrzostw w Płukaniu Złota. Miejsce, w którym dorastają setki młodych ludzi, zastanawiając się, czy to, że są z małego miasta czegoś ich pozbawia.
Ze Złotoryi pochodzą m.in. znani dziennikarze Roman Kołtoń i absolutna duma – Mariusz Szczygieł. Za każdym razem, kiedy tu wracam, widzę ludzi, którzy mają w sobie pasję i wiem, że będą kolejni. Kolejni zdolni, wybitni, podziwiani. Ludzie, którzy wyrośli w trudnych warunkach małego miasta, a z drugiej strony – w miejscu niezwykłym. W najstarszym mieście w Polsce (prawa miejskie – 1211 r.), na terenie naznaczonym historią i pięknem Dolnego Śląska.
Sporo się tutaj zmienia, ale sytuacji politycznej w Złotoryi komentować nie będę. Przynajmniej na razie. Dumą napawa mnie jedynie fakt, że dzięki niektórym mieszkańcom tego miejsca – coraz więcej ludzi tu wraca, by odetchnąć. Coraz więcej osób, również spośród moich znajomych w Warszawie, odkrywa to miasto dla siebie – przyjeżdża, nabiera sił i inspiracji. Dzięki organizowanym przez Bartka Łosia zlotom fanów Ewy Farnej wielbiciele charyzmatycznej wokalistki mogą, przy okazji spotkania, poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca. A potem tu wracać :) Bo Złotoryja to miasto, które nie daje o sobie zapomnieć.
Ten post jest sponsorowany tylko przez moje ugłaskane nerwy, szczęśliwe płuca i wdzięczne oczy:) Znowu wróciłam na chwilę, na kilka dni, żeby się oderwać od wszystkiego, co warszawskie. Ale gdy tylko poczuję, że wypoczęłam wystarczająco i nuda zagląda mi do pokoju, natychmiast spakuję się i wrócę.
Przyjedź tu kiedyś, odetchnij, odkryj magię. Albo znajdź inne miejsce, które będzie tym jedynym, energetycznym rajem. Znajdź, posmakuj, a potem spakuj się i wyjedź. Kiedy wrócisz, dostrzeżesz coś więcej.
Piękne zdjęcia, ilustrujące ten tekst zostały wykonane przez Macieja Denenfelda (Rimlight Studio – rimlightstudio.com) dla Villi Greta (villagreta.pl).
Złotoryja dzisiaj tonie w deszczu, dlatego mam dla Was również zdjęcie Kajetana Kukli:
Jak Wam się podoba Stolica Polskiego Złota? :)
10 komentarzy
o, wow jak bajkowo (:
kasik, jak ty ogarniasz te wszystkie projekty i jeszcze masz czas na przyjazdy? szalona jak zawsze!!!! :) buzi, dawaj na kawe;))))
Byłam, widziałam, oddychałam tym powietrzem… Zgadzam się w 100%, Kasiu.
You made my day! Dopóki nie wyjechałam, nie doceniałam tego miasta. Po roku spędzonym za granicą, wróciłam i już wiem, że kocham to miasto najbardziej na świecie. Lubię tutaj być, uczę się tu żyć, próbuję się rozwijać i robić to, co kocham, właśnie tutaj, w Złotoryi. Jedynym miejscu na Ziemi, w którym czuję się naprawdę bezpiecznie i u siebie:)Pozdrawiam:)
Zapomniałaś dodać,że z Rio wywodzi się jedna Pani-Bardzo-Obiecująca-Dziennikarka i druga Mniej-Obiecująca-Fotograf-Plastyk ; )
Niestety ja mam toć odmienne od Twojego miejsce. Złotoryja to dla mnie zawsze męka i krzyk, choć ładne plenery fotograficzne. Moje miejsce to Kraków- mocno i zdecydowanie. Co raz bardziej mnie zadziwia i inspiruje, a gdy jadę do Złotoryi- no cóż. Chyba wracam stamtąd jeszcze bardziej zmęczona niż powinnam. Jedyne czego mi brak tutaj,a co jest w tej mieścinie to długie spacery z psem i leżenie w łóżku z kotem. ;) Ale jak będą własne 4 kąty, to myślę że i zwierzaki się znajdą :)
Chyba idealnie odzwierciedliłaś moje uczucia do Złotoryi! Dokładnie tak samo się czuje jak tam wracam! ;)
I również tam uciekam, jak mi źle ;)
Pięknie napisane! Czuję dumę jako rodowita złotoryjanka.
ps.warto by jeszcze wspomnieć o Biegu Szlakiem wygasłych Wulkanów :)
O, tak – kolejna inicajtywa na piątkę z plusem! :)
Złotoryja jest piękna, szczególnie zameczek nad zalewem :) w podstawówce i gimnazjum bywałam tam z orkiestrą dętą, nie tylko na koncertach, ale także właśnie w tym zameczku mieszkaliśmy sobie przez tydzień, ćwicząc w domu kultury :)
A ja ze Złotoryi znam tylko orlen z wjazdem z obu stron…